Przyznam, że w tym roku jakoś ciężko mi myśleć o nadchodzących świętach z entuzjazmem i radością. Wciąż w mojej głowie to fakt, iż to nie są te same święta co święta rok temu kiedy z rosnącym brzuszkiem dekorowałam choinkę czekając na rozwiązanie w lutym...poprzednie lata było podobnie...uwielbiałam ten czas,pakowanie prezentów, odliczanie, spotkania rodzinne...
A teraz?
Jakoś nie miałam więc i serca do wyciągania świątecznych gadżetów...
Jakoś nie miałam więc i serca do wyciągania świątecznych gadżetów...
Zamiast odczuwać radość, że to pierwsze święta naszą trójcą, że mój Synek zobaczy choinkę, dostanie pięknie zapakowane prezenty, pozna smak rodzinnych spotkań, kolęd, karpia i opłatka ja myślami jestem przy lutym.
Te święta to dla mnie synonim tego, że zaraz będzie kolejny rok, a wraz z nim w lutym Mój Syn skończy rok...a ja wrócę do pracy.
Wiem, taka kolej rzeczy, wszystko co dobre się kończy, i do pracy trzeba iść, to normalne, ale nigdy nie myślałam, że w bitwie pracoholiczka kontra moja matczyna miłość wygra uczucie.
Wspaniałe, ale i pełne obaw, dylematów i zagadek.
Te święta to dla mnie synonim tego, że zaraz będzie kolejny rok, a wraz z nim w lutym Mój Syn skończy rok...a ja wrócę do pracy.
Wiem, taka kolej rzeczy, wszystko co dobre się kończy, i do pracy trzeba iść, to normalne, ale nigdy nie myślałam, że w bitwie pracoholiczka kontra moja matczyna miłość wygra uczucie.
Wspaniałe, ale i pełne obaw, dylematów i zagadek.
Dzięki Super Kobietkom z blogosfery postanowiłam wziąć się w garść i natchnąć się magią świąt i pozytywnych wibracji...
Humor poprawiły mi zmiany w moim korytarzu,oraz kuchni, które idą pełną parą, czekałam na nie od września tego roku, ale co chwile coś stało na przeszkodzie.
Dużo nie ma nas w domu, sporo podróżujemy,dlatego też weekend w domu jak na lekarstwo. Opornik nie był w stanie realizować planów remontowych, ba, nawet pojechać odebrać zamówione miesiąc temu listwy. A dekoracje czekały pochowane po kątach i w piwnicy...
Oczywiście dekoracje dozuję, bo by Opornik zasłabł od nadmiartu wrażeń...
Przekopałam też Biedronkowe zakamarki i kupiłam cudaśne poszewki!(o nich w kolejnym poście)
Więc nie ma co się dołować. Wyposażam dom w czerwien i granat pozytywne barwy....hmmm...tylko bombki miałam w innych barwach:(ale coś wymyślę!)
A czy Wam Kochane Czytelniczki zdarzyło się, nie cieszyć na święta? Czekam na najciekawsze przemyślenia i doświadczenia.
A czy Wam Kochane Czytelniczki zdarzyło się, nie cieszyć na święta? Czekam na najciekawsze przemyślenia i doświadczenia.
Poszewki na prawdę cudaśne:), a do pracy wrócisz i ani się obejrzysz a zapomnisz jak było na urlopie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Biedronka zaskakuje mnie tak jak LIDL niektórymi gadżetami!Teraz dorwałam piękny talerz z kamieniem do serwowania potraw!
UsuńPewnie, że tak będzie, że zapomnę jak to było na urlopie, ale siedzenie w domu jednak nakręca i potęguje te obawy. Ale podobno tak jest, że im człowiek bardziej się boi...tym lepiej to znosi!
Śliczne gadżety świąteczne, ale poduchy najfajniejsze. Też Biedra czasami mnie zaskakuje i też kupiłam czerwone z jeleniem. Kiedyś trafiłam też na chevrona zielonego do pokoju synka. Super są!
OdpowiedzUsuńA co do powrotu do pracy to zobaczysz, jak już wrócisz to poczujesz się lepiej, a powroty do domu będą bardzo radosne :) Powodzenia! :)
Te poduszki naprawdę zakupione w Biedronce? Świetnie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńPoważnie! Czekałam na nie i bym je przegapiła gdyby nie moja dobra dusza, która dała mi cynk! Wcale nie było reklamy,ani w sieci, ani w gazetkach. A jakie cudne były rok temu?
UsuńI ta cena...7,99 zł!!!Leć, może coś jeszcze wyrwiesz w Biedronce na uboczu:)
o kurcze, muszę do tej biedrony czasem zajrzeć, nie wiedziałam ze takie fajne rzeczy tam są. Nie mam jeszcze doświadczeń macierzyńskich, ale być może okaże się, ze powrót do pracy nie bedzie aż tak trudny i przykry, a czas z dzieckiem bedzie jeszcze bardziej owocny, pełen bliskości, zabawy, doceniania każdej minutki... Nie ma co za wcześnie dokładać sobie zmartwień Panno Matko :) Wszystko się ułoży z pewnością!
OdpowiedzUsuńDlatego też postanowiłam wziąć się w garść i powtarzać sobie jak mantrę pozytywne myśli...Szczerze:nigdy naprawdę nigdy nie rozumiałam koleżanek myślących i mówiących to co
Usuńja teraz czuję...dlatego teraz wiem, że starsze i doświadczone osoby wiedzą co mówią w coniektórych sprawach;)
Przypadkiem natrafiłam na twojego bloga i się uśmiechnęłam, też tak mam ;-) tylko ja wracam za 2 tyg . czas ucieka ,,, :( czuje to samo... dziś u mnie też post o tym... zapraszam :*
OdpowiedzUsuńNie wiem czy Cię to pocieszy, ale ja nie byłam rok na macierzyńskim, tylko pół roku, więc dobrze, że tyle czasu mogłaś spędzić z synkiem! :-)
OdpowiedzUsuńnie smutaj bo i synkowi się udzieli :) będziesz robić wszystko by znaleźć czas dla synka i mam nadzieję, że dla nas tutaj również :)
OdpowiedzUsuńświetne poszewki w tym roku takich w biedronce nie było
OdpowiedzUsuń